Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Spirit of 69 - The SkinHead Way.


post Jun 2 2005, 02:08 PM
Post #1
LovelyAngel



__anarco_SkinHead____


Grupa: ALF & RASH
Postów: 916
Dołączył: 15-July 04
Skąd: Neverland
Nr użytkownika: 37
Organizacja: Rude Boys Social Club
Jabber Id: lovelyangel@jabber.papla.pl
Poglądy Polityczne:Cenzura!


Cala ksiazka, znajduje sie na stronie:
- http://www.rash-polska.prv.pl
(dzial txt)
Rowniez pod adresem:
- http://www.spirit-of-69.prv.pl


Niestety, mimo pozorow, nie jest to ksiazka obiektywna - i bynajmniej, nie chodzi tu o kwestie politycznosci, czy jej braku! Jest ona napisana pod okiem jednej osoby - mimo, wypowiedzi innych. Kazdy i tak pewnie sam w swoj sposob sie do niej odniesie, tak samo jak jednych podnieca Mechanicznych Pomarancza, a innych zwyczajnie - wkurwia. Tak samo jest i z ta pozycja.
Pierwszy raz odbylem swoj stosunek z ta publikacja dosc dawno temu, czytujac glownie wybrane fragmenty, pozniej przyczytalem dwa razy calosc - raz nawet w *.pdfie wraz ze zdjeciami; no i ostatnio... w *.htmlu, tak z 2 i pol raza. Za kazdym razem inne, acz zbiezne odczucia, za kazdym razem - odkrycie czegos, na co zwrocilo sie mniejsza uwage wczesniej. Sadze, ze przeczytam ta pozycje jeszcze kilka razy, a pozniej naucze sie jej na pamiec i bede ja opowiadal dzieciom, by zniwelowac w nich zatwardzenie po medialnej akcji - "mleko wzmocni twoje kosci i poczucie godnosci". Oi!

Nie jest powiedziane, ze musisz zgodzic sie z tekstem tutaj zawartym, ale taka jest po prostu historia tego ruchu, ktora z bastardami pokroju boneheads obecnie ma niewiele wspolnego (mimo ich upartego pieprzenia, ze sa korzennymi skinheadami!) - moze poza moda, ktora oni sobie tak cenia - choc whitepower w koszulce od czarnoskorego Lonsdale, albo w spodniach od Zyda Levisa wyglada dosc pokracznie, ale to w koncu nie kto inny, jak bonehead, i wszystko w temacie! smile.gif
Mimo, ze nie jestem REDsem, warto zauwazyc, ze REDsi istnieli w ruchu od niepamietnych czasow i to wrzod na dupie - boneheads ma tak na prawde niewiele wspolnego z tym ruchem, mimo, ze pseudo-apolityczne prawiczki staraja sie forsowac swoje zacofane teoryjki, wchodzac w szeregi faktycznie apolitycznych, czy nawet zalog antifascist (ARA, SHARP, ASHA) - coz za poswiecenie. smile.gif
Jesli skopiesz boneheada, to wiedz, ze czeka Ciebie piwo, bo zaden szanujacy sie SkinHead nie poda reki wrzodowi na jego dupie. Co prawda, slyszalem np. o "pokojowej" ekipie REDS z okolic Warszawy, ale w tym miescie wszystko jest mozliwe, skoro maja nawet srodowisko otwarcie nazi-feministyczne. smile.gif
Sam nie stosuje otwartej przemocy zbyt czesto - po prostu, z biegiem czasu przychodza inne rzeczy, ktorym trzeba sie poswiecic. Czasem mi sie to zdaza, ale np. lanie hippisow czy rockersow uwazam za strate czasu. Poza tym, czasy sie zmienily i zmienili sie hippi, miej pieprzacy o potrzebach zmian (biorac kase z systemu - a scislej, od swoich Starszych!), a bardziej te zmiany wprowadzajac.
Ksiazka ta prezentuje wazna rzecz, a mianowicie pokazuje, ze prawdziwy SkinHead nie moze byc rasista! Kopy w ryj dla boneheadskich bastardow!
A.B.A.B. (all boneheads are bastards!)
Sorry, dla fanow sprzedajnych, masowych produktow z napisem "A.C.A.B" (All Cops Are Bastards!). W koncu, w kilku miastach w Polsce dostepne sa "Sklepy dla kibicow"... ale te firmy sa A.D., gdzies w granicach lat 90-tych ubieglego stulecia. smile.gif

Wybralem jeden z najciekawszych, moim zdaniem kawalkow. smile.gif


..................

Mnóstwo pozostałej młodzieży nie będącej skinami nazywało siebie rude boys i rude girls. W tym okresie była to głównie biała młodzież, której uwielbienie dla tego typu muzyki wychodziło nieco dalej niż poza zespoły z 2-Tone. Obowiązkowymi kolorami były biały i czarny, a pod koniec lata ulice zapełniły się tysiącami sobowtórów Walta Jabsco.

Jak siebie nazywałeś nie było wówczas aż takie ważne. Często jedyną różnicą między skinheadem, rude boysem i modsem były znaczki jakie nosili, ale to są właśnie te subtelności, które charakteryzują trzecie formy życia. Jeśli zobaczyłeś kolesia idącego ulicą, który miał krótkie włosy, harringtonkę, dżinsy i mokasyny, łatwo mogłeś go przypisać do każdej z tych subkultur. A co jeszcze bardziej wszystko gmatwało to fakt, że wielu skinów, modsów i rudies trzymało się razem.

Szybkość z jaką ska pokryło Brytanię czarno-białą szachownica była zdumiewająca. Od czasu rozpoczęcia długiej, składającej się z 50 koncertów trasy 2-Tone w Top Rank w Brighton (10 lat wcześniej było to miejsce nocy z reggae i soulem) co najmniej 3 kapele z 2-Tone były zawsze na listach przebojów. A zanim trasa się skończyła Specials, Madness i Selecter pojawiły się w tej samej edycji Tops of The Pops. To nie było wejście, to było przejęcie.

Mimo tego życie ich nie było usłane różami, a to za przyczyną skinowskiej przemocy, która znowu stawała się zagrożeniem zdolnym wszystko popsuć. Jak wspomniano wcześniej koncerty często kończyły się zadymami niezależnie od rodzaju wykonywanej muzyki, ale dla grup z 2-Tone nie była to żadna pociecha. Znowu powtarzała się ta sama stara historia z walkami wybuchającymi z powodu piłki nożnej, polityki czy przynależności do danej subkultury. Pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają i wciąż przychodzili ludzie, którzy czekali jedynie na przerwanie koncertu. Lekkie potrącenie łokciem przy barku często mogło wywołać totalną zadymę.


Siedziałem pewnego dnia w pubie, a dwóch starszych gości grało na harmoniach i wszystko przerwała bójka. Tak więc to nie przytrafiało się wyłącznie na naszych koncertach. Louis Alphonso (Bad Manners)


Podczas 2-Tone Tour zdarzały się odosobnione wybuchy przemocy, ale żaden z nich nie równał się do tego co wydarzyło się w Hatfield Poly na tydzień przed tourne. W połowie występu The Selecter 30 osobowa banda wdarła się do klubu przez wyjście ewakuacyjne i zaatakowała publiczność przy pomocy brzytew i noży Stanleya.

Tych samych gości nie wpuszczono wcześniej do środka ponieważ mieli flagi obwieszczające, że są The Hatfield Mafia i Hatfield Anti-Fascist League i było oczywiste, że przybyli w poszukiwaniu zwolenników National Front. A za takiego uważali każdego kto miał krótkie włosy i glany, ponieważ to skinheadzi stali się głównym celem ataku, a nikt nie miał czasu pytać się o przekonania. W rezultacie 10 osób wylądowało w szpitalu, 11 w areszcie, a studencki budynek w którym odbywał się koncert też poważnie ucierpiał.

Oczywiście wielu skinheadów słuchających kapel 2-Tone nie popierało ani NF ani British Movement. Większość w ogóle nie interesowało się polityką, ale mimo oczywistej wielorasowej natury grup, duża część publiki na koncertach wykrzykiwała swoje poparcie dla skrajnej prawicy. Nie ma co udawać, że było inaczej.

Wielu skinheadów nie widziało sprzeczności w tym, ze tańczą przy The Beat mając zrolowany egzemplarz Bulldoga (pismo neonazistów) w tylnej kieszeni. Oni po prostu tego nie przemyśleli, ale takie są niedole i cierpienia związane z wiekiem dorastania.

Nawet ludzie, którzy powinni wykazać więcej wiedzy nie potrafili dostrzec nic poza czubka własnego nosa. Większość gazet kojarzyło 2-Tone ze skinheadami i dorzucało je gdy wspominało o jakimś faszystowskim ruchu muzycznym. Londyński Evening News wydrukował nawet zdjęcie The Selecter z podpisem "Nie tańcz przy sieghajlerach". Biorąc pod uwagę, że na siedem osób w kapeli tylko Neol Davies był biały to nawet trzyletnie dziecko mogłoby ci powiedzieć, że Selectersi nie są najlepszymi kandydatami na członków NF. Ruch Rock Against Racism także zaatakował kapele ska za to, że nie robią wystarczająco dużo by zwalczać rasizm, ale to bardziej świadczy o małostkowości RAR, niż o zespołach takich jak The Specials.


To nie wystarczy byś antyrasistą w samym sobie. Musisz być pozytywnym anty-rasistą. Musisz stanąć przeciw temu, bo w przeciwnym razie nic się nie zmieni. Jerry Dammers


Nie mogło być lepszej reklamy harmonii rasowej niż zobaczenie czarnych i białych twarzy razem na scenie, szczególnie gdy sceną było telewizyjne studio, a publicznością miliony telewidzów w domach. Może wielu skinów było w tym czasie zwolennikami NF, ale gdyby nie 2-Tone to mógłbyś postawić ostatnie pieniądze, że popierało by go tysiące skinheadów więcej.

Najwięcej krytyki spadło na Madness ponieważ wszyscy w zespole byli biali. Gdyby był jakiś czarny wątek, albo Lee Thompson przebrałby się za murzyna to może zrobiłoby to jakąś różnicę. Ska i faszyzm nigdy nie dzieliły ze sobą łoża, a Madness jasno wyrażali się, że nie są NF i nie mają nic wspólnego z jakąkolwiek polityką. Co więcej powiedzieli swoim fanom, że jeśli nie zaprzestaną używać przemocy to kapela da sobie z tym wszystkim spokój i zakończy działalność.

To nie powstrzymało skinów z NF od przychodzenia na koncerty. Chas popełnił gafę kiedy w wywiadzie dla NME powiedział, że grupa wcale nie zamierza odwodzić ich od tego, ale reszta zespołu szybko zdystansowała się od jego stanowiska. Może nie było to co prasa chciała usłyszeć, ale taki był właśnie jego punkt widzenia.

Większość młodzieży, która należała do NF robiła to ze względu na modę, a jeśli nie mieli wytatuowane na swoim czole "I am NF" to jak można było stwierdzić kto jest na koncercie a kogo nie ma?

Nie chodzi o to, że Madness nie przejmował się tym. To był problem, którego nie można było rozwiązać tak łatwo jak część prasy sobie to wyobrażała. Jeśli zakazało się wszelkich insygniów NF, oni po prostu mogli przyjść bez nich. Jeśli zakazałeś wstępu skinheadom, oni pozwalali by podrosły im trochę włosy. Poza tym nie powstrzymywało to modsów z NF czy zwolenników BM od przychodzenia na koncerty.

Może więc lepiej gdy wpuszczało się ich do środka gdzie mogli usłyszeć ska i reggae i może ocenić, że lepiej jest być skinheadem niż sighajlować prawą ręką.

Madness nie byli jedynymi, którzy tak uważali. Rankin' Roger z The Beat wierzył, że lepiej jest porozmawiać z dzieciakami, którzy uważają siebie za NF i spróbować przeciągnąć ich do obozu antyfaszystowskiego. Lynval Golding z The Specials robił to samo, nawet po tym jak trafił do szpitala jako ofiara rasistowskiego ataku na zewnątrz The Moonlight Club w 1980.

Może to nie było to o co chodziło RAR, ale zapytaj kogokolwiek z obozu 2-Tone co im utkwiło w pamięci najbardziej z tego okresu to najczęściej opowiedzą ci historyjkę o tym jak jakiś rasistowski skin rozmawiał z Lynvalem czy innym czarnym muzykiem i odchodził już bez znaczka NF.

Nikt nie chciał przemocy na koncertach, ale kapele nie chciały też odwracać się plecami od swoich skinowskich zwolenników. To skini pomogli grupom wspiąć się na pierwszy szczebel drabiny kariery. Wiele klubów ubezpieczało się przed zadymami wywieszając na swych drzwiach zakaz wstępu skinheadom, a w dowodzie zaufania skinom, grupy od The Specials po The Bodysnatchers odmawiały w nich grania. Wszystkie były z tego nielicznego gatunku zespołów stawiających swoich fanów przed możliwością zarobku.

W każdym bądź razie przemoc na koncertach 2-Tone nie była umotywowana polityką, a Hatfield drugi raz się już nie powtórzył. Wiele zadym było spowodowanych występami grup supportowych, które nie miały ze ska nic wspólnego i z pojawianiem się ich fanów, tak jak było z Echo & The Bunnymen, którym skinheadzi nie pozwolili dokończyć występu w The Electric Ballroom, czekając na następne grupy którymi były Madness i Manners. To samo przytrafiło się kapeli Red Beans And Rise która grała przed Madness kilka miesięcy później znowu W The Ballroom, a Holly & The Italians byli zmuszeni zrezygnować ze wspólnej trasy z The Selecter po tym jak wielu ich fanów stało się celami ataków na koncertach.

Nie wszystkie koncerty kończyły się rozróbami. Tak jak wcześniej za czasów Sham i później w okresie Oi! Wiele koncertów mijało bez żadnych kłótni, a policja nie opuszczała swoich wozów, które przy takich okazjach zawsze były zaparkowane po drugiej stronie ulicy czekając na koniec imprezy.

Co więcej na wielu koncertach można było zobaczyć modsów i skinów bawiących się razem a nie we własnych gronach, a to przecież w tym wszystkim chodziło. Ska przełamało bariery pomiędzy subkulturami bardziej niż jakakolwiek inna muzyka, poza tym wielu modsów i skinów miało przymierze zawarte na czas zadym z okazji świąt toczonych przeciw tedsom i rokersom.

Wybrzeża Southend i Kent były regularnie nawiedzane przez skinów wyjeżdżających na weekendy. Brighton, Scarborough, Great Yarmouth, Rhyl i faktycznie każde inne miasto przy którym była plaża i porozstawiane parawany w stylu Pocałuj-Mnie-Szybko, również mogło trafić do wieczornych wiadomości z okazji wizyty bovver brigade.

Regularne bitwy modsów przeciw skinom nie miały miejsca do czasu gdy 2-Tone ustąpiła miejsca Oi!, ale to nie było tak jak to widziały gazety. Dla nich wszystko i wszyscy byli potencjalnym celem skinowskiej napaści i bynajmniej nie zwlekały by dać o tym znać swoim czytelnikom. Armie złożone ze skinów, modsów i rudies tworzyły ogromną masę, tak jak w czasach gdy prowadziły wojny przeciw greasersom w latach 60-tych.

Innego dnia w innym miejscu mogłeś zobaczyć jak modsi walczą z tedsami, skini walczą z motorowerzystami, modsi biją się ze skinami, kibice walczą ze skinami czy nawet modsi biją się między sobą. To wszystko zależało z kim szedłeś i na kogo wszedłeś.

Wiele razy inwazja armii skinów nie sięgała dalej niż do nadmorskiej stacji kolejowej. Gliny potrafiły czekać na nich, wsadzać z powrotem do pociągu i wysadzać w ich rodzinnym mieście, pomagając sobie przy tym co nieco pałkami.

Pałowanie skinów musiało dawać glinom niemałą satysfakcję, a glany, sznurowadła i szelki były rutynowo konfiskowane. Oni musieli być chorzy i zmęczeni tymi młodymi chuliganami i udaremnianiem ich weekendowych wyjazdów i na pewno dawali ci to odczuć.

Faktycznie każdy skinhead który zostawał aresztowany chwalił się tym później przed kumplami, a oczywiście starsi skini ruszali do ucieczki później niż ci małoletni, ale kiedy do akcji włączano psy każdy zwiewał jakby był małym dzieckiem.

Większość aresztowań była za błahe przewinienia jak rozrabianie po pijaku, niebezpieczne zachowanie i tym podobne. Biorąc pod uwagę liczbę młodzieńców przyjeżdżających nad morze dla awantury, było bardzo mało poważnych uszkodzeń ciała, przy tym najbardziej powszechne były chyba poparzenia przy opalaniu się. Działo się tak dlatego ponieważ wszystko zwykle ograniczało się do obrzucania wyzwiskami rywalizującej załogi, która stała po drugiej stronie ulicy, a jeśli dopisało wam szczęście to ganialiście ich wzdłuż promenady. Policja dobrze się w tym orientowała i jedyną szansa by komuś dokopać, albo samemu zebrać lanie było rozdzielenie się i polowanie w małych grupkach.

Wracając do sceny muzycznej Madness zdołali uciec od przemocy jadąc na trasę po Stanach, a po powrocie kapela świadomie zaczęła dystansować się od skinowskiej publiczności. Brzmienie grupy rozwinęło się w kierunku muzyki pop dalekim od ska, a posunięcie to zapewniło im pozycję jednego z najlepszych popowych bandów lat 80-tych. Grali też koncerty o wcześniejszych godzinach co dawało młodszym fanom możliwość obejrzenia swych bohaterów bez groźby powrotu do domu z rozkwaszonym nosem. Wszystko to spowodowało, że stali się ulubieńcami nastolatków na cotygodniowe potańcówki i dzięki temu uniknęli losu Sham 69.

Nie wszyscy zaakceptowali te bardziej popowe brzmienie, a niektórzy postrzegali to nawet jako kolejną kapelę, która się sprzedała. Pozwól skinheadom by wynieśli cię na szczyty, a następnie pozbądź się ich kiedy wygląda na to, że mogą ci przeszkodzić w dalszych sukcesach. Ale w tym wypadku to nie było zasadniczą przyczyną, a skini przychodzili na Madness aż do czasu gdy The Ghost Train zasygnalizował rozpad kapeli w październiku 1986. I nigdy nie wracali do domów bez usłyszenia starych kawałków jak One Step Beyond, Night Boat To Cairo czy My Girl.

Realizując to wszystko Madness zrobili kolejne udane posunięcie na drodze kariery. Podpisali kontrakt z wytwórnią Stiff opuszczając 2-Tone, do którego z kolei latem 1980 trafiło The Bodysnatchers, zaledwie rok po tym jak Gangsters trafił do pierwszej 20 list przebojów. Kilka miesięcy wcześniej 2-Tone naprawdę było tam gdzie pisała muzyczna prasa. Ale tak szybko jak cię wyniosą w górę tak szybko powalą cię z powrotem na ziemię i nagle wytwórnia zaczęła stawać się przeżytkiem, a każdy czekał pierwszych zwiastunów upadku.

Bad Manners już wcześniej spotykali się ze zgryźliwymi uwagami ze strony mediów. Ich gatunek przyjemnej muzyczki i zbzikowanych melodii w stylu Ne Ne Na Na Na Na Nu Nu nie odpowiadał wykształconym dziennikarskim gustom, oni raczej czerpali radość z ekspediowania piosenek Manners do pudełka z napisem nonsens.

Oczywiście niektórzy ludzie mają problemy by się dobrze bawić. A kiedy szedłeś zobaczyć Bad Manners na żywo to dobrej zabawy dostawałeś na pęczki. Może nie stworzyli piosenek które mogłyby się równać z kompozycjami The Specials czy The Selecter jeżeli chodzi o ich społeczne przesłanie, ale co do rozrywki to grubas i jego załoga nie byli wcale gorsi.

Jeżeli zdarzyło się, że istniała jakaś mała prowincjonalna kapela ska, która miała nadzieję wybicia się to lepiej żeby o tym natychmiast zapomniała. Płyty zrealizowane przez grupy takie jak Mobster czy Ska Dows zostały odrzucone zanim w ogóle zostały zrecenzowane. Trzeba przyznać, że część z nich była naprawdę bardzo słaba i był to efekt rzeczywiście beznadziejnej roboty, ale odrzucanie wszystkiego co nie wyszło z 2-Tone doprowadziło do przeoczenia kilku prawdziwych perełek.


Kontrola jakości 2-Tone jest na wakacjach, czy co ? Recenzja The Swinging Cats w NME


Kapela z Hull - Akrylykz zrealizowała wspaniały Spyderman (w Red Rhino), była też wejściem w muzyczny biznes Rolanda Gifta (później w Fine Young Cannibal). Arthur Kay & The Originals z Herne Bay też byli nieźli ze swoim Ska Wars (Red Admiral), a lider kapeli znalazł więcej uznania dopiero w oi!owej kapeli The Last Resort. Jest też mnóstwo produkcji grup takich jak Boss, Headline, Cairo czy The Gangsters które zasługiwały na o wiele większy kredyt zaufania niż ten jaki otrzymały.

Prędzej czy później uderzenie musiało też sięgnąć samej 2-Tone. Oczywiście o jeden dziennikarz za dużo miał przykre doświadczenia w metrze pełnym skinheadów, a The Bodysnatchers wyglądały na łatwy cel by się zemścić.

Ta niedoświadczona, złożona wyłącznie z płci pięknej kapela znalazła się na listach przebojów szybciej niż większość zespołów znajduje miejsce na stałe próby i spowodowało to kilka cierpkich opinii by wracały na swoje miejsce. Ich Let's Do Rock Steady był przeróbką wspaniałego standardu Dandy Livingstona i było oczywiste, że te tak zwane "Two Tone Tessies" nie były upadłymi dziewczętami jak tego oczekiwała prasa.

Kolejny ich singiel Easy Life był tak samo dobry jak inne produkty wytwórni z szachownicą w herbie, a prawdziwą klapę zrobiły dopiero kapele The Swinging Cats, The Higsons i The Appolinaires. Wszystkie one były drugorzędnej jakości i nic dziwnego, że zostały odrzucone przez masy wyznawców 2-Tone.

Co do coverów to prawda była taka, że nie było kapeli ska która nie korzystałaby ze starych nagrań by zdobyć większą popularność. Epka The Specials Too Much Too Young zawierała 4 klasyki skinhead reggae a nawet tytułowy kawałek był przeróbką Birth Control Lloyda Terrella. The Selecter miał w swoim repertuarze Murder Owena Graya i Carry Go Bring Come, który wykonywali kiedyś Justin Hinds & The Dominoes, a Madness oczywiście musieli mieć szeroki dostęp do nagrań Prince'a Bustera. The Beat coverowali Tears of A Clown zespołu The Miracles, a chyba każda grupa przynajmniej raz grała Madness Bustera. UB 40 skończyli zarabiając na życie jako kapela grająca głównie covery - przykładem ich album Labour of Life.

To wszystko miało oczywiście swoje dobre strony. Przywrócono do życia wiele klasycznych piosenek, które mogłyby zostać zapomniane i oddano je w dzierżawę nowej generacji skinheadów. To z kolei zrodziło zapotrzebowanie na oryginalne wersje, a było to na długo przed tym jak wytwórnie takie jak Trojan czy Island zaczęły szperać po swoich piwnicach by móc wydać reedycje tych nagrań. Skinhead Moonstomp trafiło ponownie na listy przebojów choć na bardziej odległe pozycje, a Prince Buster, Desmond Dekker, Judge Dread i inni ponownie znaleźli się w studiach nagraniowych. Laurel Aitken wprowadził nawet po raz pierwszy swoją piosenkę na listy przebojów, a była to Rudi Got Married (w I Spy), największą jednak radością była szansa zobaczenia ludzi takich jak Laurel z powrotem na scenie do której należeli.

Przez cały 1980 Jimmy Cliff, Desmond Dekker, The Hertones, Toots & The Maytals, Judge Dread i inni dumnie obnosili swoje produkcje po całej Brytanii przed uwielbiającą ich publicznością. A wszyscy mogli dziękować za to 2-Tone, która przywróciła do życia jamajskie dźwięki.

2-Tone w samym sobie stało się monstrum nad którym nikt już nie miał kontroli. Z pewnością przerodziło się w coś o wiele większego niż Dammers i spółka kiedykolwiek śnili, ale cała sprawa zaczęła bardziej przypominać nocy koszmar niż bajeczny sukces. Pierwotne plany i zamierzenia wytwórni zostały pogrzebane pod stosem kiepsko przyszytych naszywek i tanich, czarnych krawatów, a dla The Selecter było już za wiele tego wszystkiego.

Początkowo próbowali zamknąć 2-Tone, a gdy The Specials nie chcieli o tym słyszeć, opuścili wytwórnię i podpisali kontrakt z Chrysalis. Zrealizowali tam parę singli i swój drugi LP - Celebrate The Bullet, ale kapela uważana za jedną z najlepszych w latach osiemdziesiątych nie dokonała już nic po 1981.

The Specials również odczuwali zmęczenie i chcieli zerwać więzy z przeszłością by spróbować sprawdzić się na nowych muzycznych terytoriach. Album More Specials podkreślał zmianę kierunku. Wciąż pozostały w tym elementy ska, ale dodano też sporą dawkę soul, rockabilly i czegoś co Jerry określał jako muzak. Płyta była o wiele łagodniejsza niż ich debiutanckie produkcje, a kapele odstawiła do szaf garnitury i loafersy na rzecz bardziej przypadkowego wyglądu, który lepiej harmonizował z ich bardziej katolicką muzyką.

Wizja studentów kradnących naszą muzykę na pewno zaniepokoiła wielu skinów, ale kiedy płyta ujrzała światło dzienne okazało się, że jest naprawdę przyzwoita zawiera kilka przebojów, a kapela nie zaprzestała wyśpiewywania na koncertach ulubionych kawałków publiczności w stylu Rat Race, A Message To You Rudi czy Concret Jungle.


2-Tone stało się monstrum, jak Frankenstein.. Jest tak duże zagrożenie, że może się skomercjalizować. Ludzie nam nie wierzą ale my robimy to dalej, tak czy siak. Jerry Dammers


Każdy muzyk ma prawo rozwijać wypracowane przez siebie brzmienie. To musi być trochę nudnawe wygrywanie tych samych, starych melodii noc po nocy, a jeżeli jesteś usatysfakcjonowany graniem tego samego materiału do końca swego życia to lepiej zgłoś się od razu do kapeli w stylu Yes. Z drugiej strony fani mają prawo powiedzieć "Dziękuję", albo "Nie, dzięki!". A widok setek muzak-skinów napełniających i przepełniających parkiety na koncertach 2-Tone był tak mało prawdopodobny jak Dollar śpiewająca przeróbkę Wet Dream.

Mimo tego The Specials potrafili zapełnić każdą salę koncertową w kraju i choć ich brzmienie było teraz bardziej zróżnicowane, publiczność zaczęła coraz bardziej składać się z samych subkultur. Do końca 1980 jej przeważającą większość stanowili skinheadzi, modsi, rudies i trochę punków. Tak zwani normalni często nie przychodzili na koncerty ze strachu przed byciem wybranym do wypróbowanie czyichś glanów.

Kolejnym problemem były inwazje na scenę. To stało się czymś w rodzaju tradycji na imprezach ska, ale tak samo jak to było z Sham 69 zaczęło się to coraz bardziej wymykać z od kontroli. Kiedy tylko Specials pojawiali się na scenie, natychmiast młode dziewczyny próbowały się do nich przyłączyć, doszło nawet do tego, że przerywano piosenki ponieważ muzycy mieli zbyt mało miejsca na scenie by móc grać.


Kim ja jestem by mówić im żeby nie wchodzili na scenę? Oni płacą swoje 3 funty i jeśli o mnie chodzi to mogą robić co im się podoba. Terry Hall


Zamiast zainstalować barierki grupa uciekała od problemu budując dla siebie na scenie coraz większe podwyższenia, przynajmniej więc mogli kontynuować granie. Kończyło się tym, że w lecie 1980 w Skegnes pod ciężarem połowy publiczności zawaliła się scena.

W takim wypadku ktoś mógł łatwo stracić życie, podjęto więc bardzo niechętnie decyzję, że scena podczas każdego występu ma być pusta. Posunięcie to spowodowało zadymę w Dublinie kiedy grupa grała w The Emerald Isle. Fani przybyli do The Starlight Ballroom stoczyli bitwę z ochroną by dostać się na scenę, a kilka dni później klub został spalony.

W przeciwieństwie do Madness, Specialsom zmiana brzmienia nie pomogła w zakończeniu rozrób na koncertach. W czasie trasy More Specials były kłopoty w Cardiff, Edynburgu i Newcastle. To samo zdarzyło się w Cambridge, gdzie około 30-40 młodych fanów dla których zabrakło biletów wdarło się siłą do ogromnego namiotu w Midsummer Common, gdzie było stłoczonych 3.500 widzów oczekujących na swoich bohaterów z 2-Tone. Zadymy wybuchały początkowo z odmiennych sympatii futbolowych, ale później zawsze-pełni-taktu porządkowi przyłączyli się do awantur i sprawy zaczęły przybierać coraz gorszy obrót.

The Specials zrobili co w ich mocy by uspokoić napiętą atmosferę i opuszczali scenę przy wielu okazjach, ale nawet oni nie byli przygotowani by stać i patrzeć jak jakiś dzieciak dostaje lanie od bramkarzy-neandertalczyków. W końcu przyjechała policja i oczyściła namiot z ludzi, a Dammers i wokalista Terry Hall zostali oskarżeni o podburzanie do zamieszek i obaj musieli zapłacić po 1000 Funtów grzywny - oto jak działa najbardziej legalny system na świecie.

Tego było już za wiele nawet dla The Specials. W obozie 2-Tone wszystko zaczęło ucichać, a każdy członek kapeli pracował nad własnymi projektami. Rozpad grupy był tuż tuż, ale wcześniej zespół przeżył jeszcze swoje najwspanialsze chwile w czasie długiego, gorącego lata 1981.

Bezrobocie było cały czas wysokie, a brytyjskie miasta stawały w płomieniach zadym, ale cóż to za różnica. Kiedy każdy cieszył się na myśl ślubu pary królewskiej wyszła na jaw inna atrakcja, gdy z helikoptera lecącego za królewską procesją zobaczono, kiedy przelatywał nad wielopiętrowym parkingiem samochodowym, wymalowany na dachu ogromnymi literami napis - WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO DLA CHAS I DI - SKINÓW Z WEST HAM. A obok relacji z całej tej pompy stacje radiowe puszczały nowy kawałek The Specials - Ghost Town.

Żadna piosenka nie mogła ująć stanu państwa tak celnie jak ta trzyminutówka z 2-Tone. Los generacji No Future z 1976 nie był nawet w połowie tak ciężki jak młodzieży żyjącej na farmie Maggie 5 lat później, ale to co proponowało 2-Tone nie polegało nigdy na leżeniu i akceptowaniu swojego losu.


Weźcie The Specials. Nie stworzyliśmy grupy w ciągu miesiąca by nagle odnieść sukces. The Bodysnatchers i The Swinging Cats nie musieli przez to wszystko przechodzić. Moim zdaniem The Swinging Cats byli po prostu leniwi. Lynval Golding


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

post Jun 2 2005, 07:35 PM
Post #2
k@cap






Grupa: Użytkownicy
Postów: 588
Dołączył: 14-July 04
Nr użytkownika: 35



A slyszales Lovely kawalek the gits pieprzyc spiryt of 69? smile.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

post Jun 8 2005, 05:17 PM
Post #3
LovelyAngel



__anarco_SkinHead____


Grupa: ALF & RASH
Postów: 916
Dołączył: 15-July 04
Skąd: Neverland
Nr użytkownika: 37
Organizacja: Rude Boys Social Club
Jabber Id: lovelyangel@jabber.papla.pl
Poglądy Polityczne:Cenzura!


QUOTE(k@cap @ Jun 2 2005, 09:35 PM)
A slyszales Lovely kawalek the gits pieprzyc spiryt of 69? smile.gif
*



Kazdy inaczej odnosi sie do '69. Dla mnie to respekt, dla innych zlewka, dla innych wrogosc...


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

post Jul 13 2005, 03:55 PM
Post #4
Ziemosław






Grupa: Użytkownicy
Postów: 58
Dołączył: 5-June 05
Nr użytkownika: 353



Ja osobiście cenie sobie Spajrita lae nie jest on dla mnie jakąś wyrocznią tongue.gif Po prostu kawałek historii warty uwagi...


--------------------
GG: 7293165

Stay red !!!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post


Fast ReplyReply to this topicTopic OptionsStart new topic
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:

 

Wersja Lo-Fi Obecna data i czas: 15th August 2005 - 02:01 AM

Zareklamuj nas    Top Listy