Około 120 tysięcy osób, czyli 20 tysięcy więcej niż oczekiwała policja, uczestniczy w Edynburgu w marszu pod hasłem "Make Poverty History", co znaczy: "Wyrzuć nędzę na śmietnik historii".Celem marszu jest wywarcie presji na liderów G8, którzy za kilka dni zbiorą się w Gleneagles w Szkocji na obradach na szczycie, by dopomóc najbiedniejszym krajom świata w wydźwignięciu się z nędzy.
Szczytowym punktem marszu będzie utworzenie łańcucha ludzkich rąk wokół historycznego centrum Edynburga. Atmosferę marszu określa się jako symbiozę publicznej demonstracji, wydarzenia politycznego i letniego festiwalu rockowego.
Mówcami na wiecu są m.in. głowa kościoła katolickiego Anglii i Walii kardynał Cormac Murphy-O'Connor, głowa kościoła katolickiego Szkocji kardynał Keith O'Brien i moderator Generalnego Zgromadzenia Kościoła Szkocji David Lacy.
- Największą nadzieję łączę z tym, że szefowie rządów wsłuchają się w głos ludzi. Jestem tu, by okazać solidarność z tymi, którzy tu przyjechali - powiedział dziennikarzom przed marszem kardynał Murphy-O'Connor.
W czasie marszu kardynał powiedział jego uczestnikom, że "są częścią ruchu moralnego przebudzenia". - Na całym świecie ludzie zadają sobie proste pytanie: dlaczego nasi najbiedniejsi bracia i siostry muszą iść spać o głodzie lub umierać bez potrzeby - dodał.
- Obecny wiec, to wyraz współdziałania ludzi, którzy uświadamiają sobie, że nie są bezsilni i chcą, by ich pokojowe działania przyczyniły się do realizacji pozytywnego celu - powiedział z kolei kardynał O'Brien.
W Edynburgu są licznie reprezentowane organizacje charytatywne. Niektóre były zaangażowane we wcześniejszym ruchu "Milenium 2000" popieranym przez Jana Pawła II i stawiającym sobie za cel zlikwidowanie skrajnej nędzy do 2015 roku.
W mieście, które od miesięcy przygotowywało się na obrady G8 i różne akcje protestacyjne, zwykle im towarzyszące, wprowadzono dodatkowe środki bezpieczeństwa, wzmocniono ochronę budynku parlamentu i pałacu Holyroodhouse. Właściciele sklepów na głównej ulicy handlowej pozabijali witryny deskami.
Uczestnicy marszu skarżą się, że na dworcach byli fotografowani przez policję. Ta ostatnia zapewnia, że to normalna praktyka w takich przypadkach. Policja obawia się, że pokojowy marsz może przekształcić się w burzliwe demonstracje organizowane przez przeciwników wielkiego kapitału i globalizacji.
(PAP)
http://fakty.interia.pl/swiat/news?inf=642008