Zagrożony byt Jarawajczyków Wyspy Anadamańskie, położone na Oceanie Indyjskim między Birmą a Sumatrą, będące prowincją Indii, cechują się obecnością niezwykle archaicznych i nie utrzymujących kontaktów ze światem zewnętrznym plemion. Jednym z nich są Jarawajczycy. Jarawajczycy znaleźli się na pierwszych stronach gazet kilka miesięcy temu, za sprawą fal tsunami, które poczyniły ogromne spustoszenia na Andamanach. To liczące zaledwie 270 osób plemię wyszło z całego kataklizmu bez najmniejszego szwanku. Było to możliwe dzięki tysiącleciom życia w harmonii z przyrodą, które nauczyło ich szybkiego wyczuwania znaków zwiastujących zagrożenie. Obecnie jednak Jarawajczykom grozi całkowita zagłada, ale z zupełnie innych powodów. Plemię utrzymuje się z polowania na dzikie zwierzęta przy użyciu łuków i strzał. Do świata zewnętrznego, z którym do niedawna nie miało żadnego kontaktu, odnosi się przyjaźnie. Polityka rządu indyjskiego w stosunku do Jarawajczyków na papierze jest wręcz wzorcowa. Ostatnio jednak indyjscy koloniści na Andamanach zaczęli podkradać Jarawajczykom zwierzęta, częstować ich alkoholem i tytoniem, wykorzystywać seksualnie jarawajskie kobiety i nakłaniać mężczyzn do niewolniczej pracy w zamian za kilka bananów. Grozi to też rozpowszechnieniem chorób zakaźnych, na które Jarawajczycy, od tysiącleci żyjący w izolacji, nie mają żadnej odporności. Władze Andamanów w grudniu 2004 r. wydały rozporządzenia chroniące plemię, ale pozostają one tylko świstkiem papieru. Lokalna policja i urzędnicy państwowi sprzyjają bowiem nadużyciom Indusów.
|