W dniu 6 lipca br. o godzinie 3 nad ranem siły pokojowe ONZ stacjonujące na Haiti dokonały bestialskiej masakry ludności cywilnej w jednej z najbiedniejszych dzielnic stolicy kraju, Port-au-Prince. Po dziesięciu latach demokracji, w początkach 2004 r. szkoleni, zbrojeni i wspierani finansowo przez Stany Zjednoczone bojówkarze dawnych szwadronów śmierci, mający na swoim koncie zbrodnie ludobójstwa, dokonali inwazji na Haiti z terytorium sąsiedniej Dominikany i po krótkich walkach obalili konstytucyjnego prezydenta Jeana Bertranda Aristide'a. Na Haiti został ustanowiony nielegalny rząd tymczasowy, cieszący się poparciem USA, który zaprosił do swego kraju rozjemcze wojska ONZ. Tymczasem zwolennicy demokracji, rekrutujący się głównie z warstw najuboższych, przez cały rok organizowali akcje protestacyjne, brutalnie tłumione przez nielegalny rząd i wojska ONZ. Podczas tłumienia kolejnych demonstracji byli zabici i ranni. Haitańska biedota w ciągu długoletnich zmagań z krwawymi reżimami wytworzyła bardzo zaawansowane formy samoorganizacji i pomocy wzajemnej. Chcąc stłumić ogniska oporu, wojska ONZ zdecydowały się na zmasakrowanie dzielnicy Soleil w Port-au-Prince. Akcja została nazwana walką z "gangami kryminalistów". Za "szefa gangu" został uznany jeden z przywódców prodemokratycznego ruchu biedoty, Dread Wilme, stąd za cel postawiono sobie jego zlikwidowanie. Dwa sąsiedztwa w Soleil, Boisneuf i Project Drouillard, zostały w orze najgłębszego snu zapełnione oddziałami wojsk ONZ, otoczone czołgami i helikopterami. O godzinie 4.30 rozpoczęto atak przy pomocy czołgów, karabinów maszynowych i gazu łzawiącego na domostwa, miejscowy kościół i szkołę. Gdy ludzie uciekali przed gazem łzawiącym, żołnierze ONZ zabijali ich strzelając w plecy. Według naocznych świadków działających na rzecz praw człowieka, 46-letni pracownik przedsiębiorstwa kwiaciarskiego, Leon Cherry, został zastrzelony w drodze do pracy. Mones Belizaire, gdy przygotowywał się do wyjścia do pracy w lokalnym niewolniczym zakładzie, został postrzelony w brzuch i wkrótce umarł. Kobieta, będąca uliczną handlarką, zginęła natychmiast, postrzelona w głowę. Inny człowiek został postrzelony w żebra podczas mycia zębów. Jeszcze inny opuszczając dom, by szukać pieniędzy na leczenie żony został trafiony pociskiem w szczękę i konał przez wiele godzin. Mężczyzna o imieniu Mira został zastrzelony podczas oddawania moczu we własnym domu. Sena Romulus wraz z dwoma małymi dziećmi zginęła we własnym domu - nie ustaono jeszcze, czy od kul, czy też od wrzuconego przez wojska Narodów Zjednoczonych granatu 83-CC. Wojska ONZ zagrodziły wszystkie drogi ucieczki z otoczonych terenów, po czym zaczęły mordować ich mieszkańców bez względu na płeć i wiek. Miejscowe domy, zbudowane w większości z blachy bądź tektury, zostały podziurawione kulami oraz amunicją czołgów i helikopterów. Ostrzał następował ze wszystkich stron i z powietrza. Obrońcom praw człowieka udało się także sfilmować ruiny miejscowej szkoły i kościoła. Wśród zamordowanych był też jego proboszcz. Niektórzy z ocalałych przy życiu członków społeczności zgodzili się na rozmowę z niezależnymi dziennikarzami, ale nie pozwalali się filmować ze strachu o własne życie. Ogółem zginęło ponad 50 osób, a bardzo wiele zostało rannych, w tym około 300 ciężko. Zdaniem pewnego mieszkańca Soleil, wojska ONZ w nocy z 14 na 15 lipca planują przeprowadzić następną operację tego rodzaju. Tymczasem podkomisja amerykańskiego Kongresu zdecydowała się na przyznanie haitańskiemu reżimowi pomocy w wysokości 6 milionów dolarów (na koszt podatników). Odrzucona została poprawka demokratycznej członkini Kongresu z Kalifornii, Barbary Lee, uzależniająca pomoc od przeprowadzenia uczciwych, demokratycznych wyborów na Haiti.
|