"Jaaa, ale fajowo.
Mama mi kazala chodzic na religie w szkole a teraz jestem juz duzy i moge wypisywac sobie na ksiezy. Ha ha, papiez posuwa zakonnice, ha ha ale fajnie.
Oczywiscie, w boga nie wierze, religia to opium dla mas, sie wie, ale nic mnie tak nie jara jak wypisywanie na koscioly do ktorych nie naleze, na jakies zupelnie obce mi zbory. Nic mnie tak nie jara, jak obalanie dogmantow, ktore w sumie nie powinny mnie zupelnie dotyczyc, skoro jestem poza."
I po co to wszystko? Zamiast koncentrowac sie na tym co wazne, na walce z Lewiatanem, to takie pierdoly? Ja np. jestem niewierny, chrztu nie mam, do kosciola nie chodzilem i nie chodze i grzeje mnie zupelnie w co katolicy wieza. Dogmanty, niepokalane poczecia ..., szanuje to, bo szanuje wielu ludzi ktorzy w to wierza. Ale nie czuje zadnej potrzeby, zeby udowadniac im ze sie myla.
Cale szczescie zyjemy w czasach, ze wierzyc w boga nie trzeba, a jak sie wierzy to ma sie cale spektrum roznych religii (samych odlamow chrzescijanstwa sa setki) i nawet jak pragniemy przyjmowac komunie od kobiety, murzynki, lesbijki pochodzenia zydowskiego to jest to mozliwe i nikt nam (z wyjatkiem mamusi) nie zabroni.
Zabralibyscie sie lepiej za konkrety, bo cala ta wasza ideologia trzeszczy w szwach i przydaloby sie jej niezle cerowanie.
--------------------
|