Rewolucja mówisz...
Text, który kiedyś napisałem na ten temat:
________________________________________________
Żadna rewolucja nie będzie skuteczna, jeżeli nie poprzedzi jej zmiana myślenia i postrzegania świata przez ludzi. Jeżeli obywatele danego państwa nie mają sprecyzowanych dążeń, to nigdy nie osiągną zamierzonego celu. Najpierw trzeba zmienić mentalność ludzi i na tym przede wszystkim opiera się rewolucja. Bunt przeciw systemowi polegający na poszczególnym obalaniu władców prowadzi do chaosu, a w późniejszym biegu, do narodzin nowej władzy.
Posługując się słowami Gustawa Le Bon, muszę powiedzieć, że „te nieuchwytne moce, które rządzą duszą tłumu, drwią z wszelkiej rewolucji a tylko powolna działalność czasu potrafi zdruzgotać ich potęgę”.
Niedawno usłyszałem stwierdzenie jednego socjologa, ze po stanie wojennym trudno było wprowadzić w życie jakiekolwiek demokratyczne reformy, ponieważ Polacy nie byli przyzwyczajeni do wolności. Zdanie to uważam za kompletny absurd, gdyż ludzie nigdy nie byli przyzwyczajeni do wolności. Od lat systemy budowały takie getta ludzkiej swobody (przede wszystkim swobody myślenia), że dzisiejsze społeczeństwo to tylko produkt uboczny procesów historycznych, mających na celu podporządkowanie ludzkości totalitaryzmom władzy.
Tak ważne ziarnko, jakim jest ziarnko wolnej myśli, zostało wyplenione i nigdy więcej nie zasiane.
Czym jest wolność, suwerenność i niepodległość? Inicjatywą społeczeństwa; zespołu ludzi, którzy dążą do zapewnienia sprawiedliwych rządów i władzy ludu. A wszystko zaczyna się w ich sposobie myślenia. Nie wprowadzimy mądrego systemu, jeżeli ludzie nie będą potrafili go zdefiniować czy określić. Większość współcześnie żyjących ludzi nie ma pojęcia o polityce, gospodarce czy ekonomii. Ten sam procent ludności pragnie mądrej polityki zagranicznej i wewnątrz-krajowej.
Obywatele więc pozostawiają wszystko władcom. I to jest właśnie pierwszy krok do międzynarodowego zniewolenia. Jak mówi mój znajomy: „ty olewasz politykę, ale polityka nie olewa ciebie”. Nie martw się… oddaj swe sprawy politykom oraz wszelkim pośrednikom, a oni zadbają o to, żebyś już nigdy nie dotknął swojego życia.
Władcy tego świata coraz skuteczniej podporządkowują sobie kolejne sfery życia społecznego, i tylko bunty ludzi, mających otwarte oczy, hamują dążenia polityków do osiągnięcia władzy absolutnej czy totalitarnej. Buntownicy ci nie mają jednak zbyt dużego poparcia wśród społeczeństwa i często spotykają się pogardą i ironią, czy nawet skrajną niechęcią.
Problem zamkniętego koła ludzkich dążeń do wolności polega na ich nieoświeceniu. Ludzie nie wiedzą w jakim państwie chcę żyć, opartym na jakich zasadach. Nie znają podstawowych pojęć czy terminów dotyczących społeczeństwa czy polityki. Dlatego właśnie tak łatwo ich zmanipulować, wystarczy prosta gierka słowna i już masy oddają się bez reszty określonej partii, opcji czy danemu systemowi władzy.
Dlatego anarchizm jest przede wszystkim wojną wypowiedzianą społeczeństwu a nie władzy.
Tak jak mówił Mahatma Gandhi: „Gdyby tylko ludzkość w pełni zrozumiała, że nieludzkie jest reprezentowanie niesprawiedliwych praw, nie udało by się nigdy żadnemu tyranowi zapanować nad ludźmi”. Władcy to tylko nieliczna grupa tyranów, która swą potęgę buduje na głupocie otępiałych mas. Bez zmiany sposoby myślenia, nie ma wyzwolenia. Samo zniesienie władzy nic nie da – wręcz pogorszy sytuację. Tylko ludzie mogą siebie uwolnić i tylko od ich zależy, czy tego dokonają.
Prawdziwą drogą do wyzwolenia się spod rządów uzurpatorów jest uświadamianie społeczeństwa.
Ale powstaje pytanie: czy rzeczywiście warto poświęcać swój czas na uczenie ludzi swobody myślenia? Czy jest sens na siłę uszczęśliwiać ludzi, którzy tego nie chcą? Czy jesteś w stanie całe życie oddać chorej masie i jej dążeniom do przejścia władzy w jej ręce? Jak dużo jest w tobie altruizmu? Czy potrafisz na rzecz wolności innych, zrezygnować ze swojej własnej?
Na krótką metę nic nie zmienisz, natomiast ewoluowanie myśli ludzkiej może trwać wieki, a nawet tysiąclecia. Nie łatwo się bowiem uwolnić z silnie utrwalonych przekonań i stereotypów.
Szczególnie, że ludzie nie pragną wolności z tego powodu, że nigdy jej nie doświadczyli.
Człowiek, któremu odebrano wolność, bardziej będzie jej pragnął niż taki, który od urodzenia żył w niewoli i nie zna innego stanu rzeczy.
Oprócz tego, istnieje jeszcze jeden problem związany z „nauczaniem ludzi”. Żeby móc tego dokonywać, trzeba posiadać monopol na prawdę, a przecież nie ma prawd uniwersalnych. Każdy człowiek chce żyć tak jak tego pragnie i co innego jest dla niego „prawdą” i „wolnością”. Nie można więc mu mówić, co jest zniewoleniem, a co nie.
Drugą ważna rzeczą jest to, że narzucanie swojej „prawdy” jest wrogiem wolności i zabija swobodę myślenia innych jednostek. Dlatego całemu społeczeństwu nie możesz narzucić swojej prawdy, możesz ją co najwyżej budować na niej wolność wśród ludzi myślących podobnie.
Więc czy warto cokolwiek zmieniać?
Myślę, że tak, lecz nie w taki sposób aby kierować swoje działania w stronę społeczeństwa, lecz (tak jak wcześniej mówiłem) w kierunku swojego najbliższego otoczenia, składającego się z ludzi podobnie myślących i czujących, łączących te same idee wyzwolenia spod okupacji niewolniczych systemów.
Alternatywa jest więc drogą słuszną i konieczną. Nie przeniesiesz wolności od razu na całe społeczeństwo, ale możesz tworzyć małe grupki, z których tworzyć się będą większe zbiorowości.
Oddolne inicjatywy są kwintesencją tego, co możesz zrobić dla siebie i dla innych.
__________________________________________
pozdrawiam