Ostatnio rozmyślałem na temat tego, skąd biorą mi się te wszystkie zapędy do pomagania ludziom, ta empatia, stały niedosyt i myśl "ja tu sobie siedzę w ciepłym pomieszczeniu, a ludzie na dworze z głodu i z zimna umierają..." Nagle zaświtało w mojej głowie słówko "altruizm", ale czy na pewno jest to altruizm?... Wszystkie działania, które podejmujemy, mające na celu pomoc innym ludziom, zwierzętom, mają na celu zaspokoić NASZĄ chęć pomagania. To nasza misja, powołanie, przeznaczenie... takie pomaganie, uspokajanie i wspieranie w cierpieniu... Ale czy nie robimy tego z potrzeby zaspokojenia własnych potrzeb?... Potrzeba samorealizacji... Niecki już dawno zbluzgał uczucie jakim jest współczucie... ja tego nie zrobię, ale poddam pod wątpliwość... Czy nie jest tak, że wszyscy jesteśmy egoistami? Niezależnie od tego, jak postrzegamy świat, wszystko co widzimy, czujemy, słyszymy, ma swoje ujście w naszym mózgu. Więc jeżeli dasz kawałek chleba bezdomnemu, stajesz się radosny, spełniony, zadowolony ('zadowolony' to najgorsze słowo pod słońcem!)... Potrzeba niesienia pomocy - czy nie jesteśmy skazani na ciągłe zaspokajanie naszych potrzeb? Może altruizm nie istnieje, a jest tylko drugim biegunem zjawiska o nazwie egoizm?
--------------------
Dryfujemy ku autorytarnemu systemowi, a zasadnicza zmiana musiałaby oznaczać zwrot w wielu kwestiach o 180 stopni. Ale zwrotu tego nie są w stanie dokonać obecne elity. Może to się stać jedynie pod wpływem ruchu społecznego, który zażąda głęboko demokratycznych przemian; ruchu, który uczyni głos najbiedniejszych i najbardziej poszkodowanych grup społecznych słyszalnym; ruchu, który dom po domu, zakład po zakładzie, dzielnica po dzielnicy, gmina po gminie, "od dołu ku górze", przejmie demokratyczną kontrolę nad najważniejszymi aspektami życia społecznego.
|