Tego, co jest lepsze: rewolucja czy ewolucja, nikt nie wie i nie będzie wiedział, dopóki nie osiągniemy celu. Być może możliwe jest jego osiągnięcie na obydwa sposoby niezaleznie od siebie. Być może tylko na jeden z nich, a drugi zawsze prowadzi donikąd. Ale nikt nawet nie wie, który, i czy tak jest w ogóle. Mówiąc "rewolucja" mam tu na mysli zbrojny przewrót. Ale w ujęciu Kropotkina rewolucja jest procesem, który trwa wiele dziesiątek lat, a przewrót jest tylko jego kulimnacją, którego może nie być wcale. Porównajcie sobie jacy byli ludzie 50 lat temu a jacy są dzisiaj - czy to nie jest największa ze wszystkich rewolucji? Na jej tle wszystkie zbrojne przewroty to tylko mafijne porachunki, które niczego nie wnoszą. Nie przeceniałbym roli alternatywnych wspólnot. Kiedy ww. proces rewolucyjny przekroczy pewien punkt i do tego zaistnieje sprzyjający zbieg okoliczności (a na pewno kiedyś zaistnieje), ludzie sami zaczną działać, nieważne jakim sposobem - "ewolucyjnym" czy "rewolucyjnym" i sami dojdą do anarchistycznych wniosków, pewnie nawet nie bardzo interesując się alternatywnymi społecznościami.
|