artykuł pochodzi z kwietniowego numeru
Nowego Robotnika„A przede wszystkim bierzmy wszyscy udział w demonstracyi majowej, gdyż ona ma na celu pokazanie rządowi i pracodawcom, że robotnicy świata całego żądają 8 godzinnego dnia roboczego”Cytat z broszury „Pierwszy Maja” z 1895 roku
W pierwszomajowym pochodzie
Barbara Misiak
14 lipca 1889 roku z okazji setnej rocznicy Rewolucji Francuskiej odbył się w Paryżu kongres partii robotniczych, w czasie którego zdecydowano o ustanowieniu święta solidarności robotniczej. Wyznaczono go na dzień pierwszego maja, aby uczcić brutalnie stłumiony strajk 1 maja 1886 roku, gdy ponad 500 tysięcy pracowników z Chicago, Detroit, Baltimore, Waszyngtonu, Filadelfii, San Francisco zażądało wprowadzenia 8 godzinnego dnia pracy.„Ma być obrany dzień dla dorocznego urządzania wielkiej manifestacji ludowej; w tym dniu umówionym robotnicy wszystkich krajów i wszystkich miast powinni zamanifestować wobec władz swe żądanie co do zaprowadzenia ośmiogodzinnego dnia pracy oraz żądanie spełnienia wszystkich w ogóle uchwał międzynarodowego Kongresu Paryskiego. Tym dniem umówionym stał się Pierwszy Maj! Międzynarodowy dzień walki, braterstwa i solidarności klasy robotniczej” – czytamy w ówczesnej ulotce.
W krajach cieszących się polityczną niezawisłością organizacje robotnicze wśród walk społecznych zdobyły prawo do legalnych obchodów. Zdecydowanie gorzej przedstawiała się sytuacja robotnika polskiego, nad którym władze rozciągali nie tylko kapitaliści, ale również zaborcy: austriacki, rosyjski, pruski.
Pierwsze obchody światowe odbyły się w 1890 roku. Mimo sporych utrudnień uczestniczyli w nich także polscy robotnicy. W Galicji w obchodach 1 maja wzięło udział 5000 ośób, w cztery lata później było ich już 30.000! W Królestwie Polskim rząd carski usiłował siłą zmusić robotników do pracy 1 maja. Strzelano do manifestujących w 1891 roku w Żyrardowie, a mimo to w roku następnym w Łodzi robotnicy nie stanęli do pracy. Ich demonstracja odbyła się pod hasłem skrócenia „dniówki” oraz podwyższenia głodowych pensji. Zginęło wówczas 46 osób, a przeszło 200 zostało rannych. Krwawo tłumione pierwsze obchody nie załamały ducha walki, stały się bodźcem do dalszych wystąpień. Efektem był rok 1894, gdy liczba świętujących sięgnęła 30.000.
Na Śląsku również pierwsze uroczystości majowe odbyły się w 1890 roku (w Bielsku i Białej). Mimo terroru i spadających na robotników represji nie stawali oni tego dnia do pracy. W 1892 roku Śląsk obiegła odezwa: „Na Śląsku ludzie mrą z głodu. Proletariat polski cierpi srożej od innych. Więcej ma on też powodów, by wznieść okrzyk: Niech żyje 1 Maja!”. W czasie obchodu majowego 1894 roku robotnicy nawoływali: „Niech w tym dniu staną bezczynnie fabryki i kopalnie”. A gdy w roku 1895 zabroniono wszelkich wystąpień, nieznany górnik wywiesił czerwony sztandar na szczycie najwyższego drzewa w Zaborzu - dzielnicy Zabrza. Mimo obiecywanych nagród sztandar nie miał kto zdjąć sztandaru.
Następne lata poświęcone były działalności uświadamiającej i organizacyjnej. Każdy dzień 1 maja stawał się przeglądem sił, hasłem do nowych wystąpień – w Warszawie, Łodzi, Białymstoku, Zagłębiu, Śląsku. Ustaliła się też tradycja – mimo gróźb prześladowań, aresztowań i bicia robotnicy w tym dniu nie pracowali.
Pamiętna była warszawska manifestacja 1900 roku, obchodzona w niedzielę 29 kwietnia. Zapowiedzianą licznymi ulotkami akcję urządzono w Alejach Ujazdowskich, gdzie na piątą popołudniu zaczęły nadciągać tłumy, które carski gubernator postanowił rozpędzić przy pomocy wojska i policji. Do starcia doszło pod restauracją „Sanssouci”, kilka tysięcy osób trafiło do aresztu. W świadomości warszawian niedziela ta przetrwała jako „bitwa pod Sanssouci”. Równie pamiętne były obchody 1905 roku. 1 maja cała stolica zamarła, stanęły pociągi, tramwaje, dorożki zniknęły z ulic, a sklepy pozostały zamknięte. Alejami Jerozolimskimi ku centrum szedł olbrzymi pochód robotników. Oddziały carskie zorganizowały zasadzkę na demonstrantów, osaczeni ze wszystkich stron bezbronni ludzie nie mogli uciekać. Masakra ta szybko znalazła odwet – huk bomb rozlegał się nie tylko w Warszawie, ale i innych miastach.
Po odzyskaniu niepodległości idea święta robotniczego nie zaginęła. Podczas obchodów majowych pojawiały się postulaty socjalne, uparcie powtarzano hasło skrócenia czasu pracy. W czasie wielkiego kryzysu gospodarczego wzmogły się nastroje rewolucyjne. W miarę komplikowania się sytuacji politycznej wytoczono slogan walki z władzą, a tuż przed II wojną światową pojawiały się hasła antyfaszystowskie i antywojenne: „W dniu 1 Maja musi się rozlegać na ulicach Górnego Śląska potężny głos demonstrujących mas: Precz z krwawym rządem sanacyjnym! Precz z wojną imperialistyczną”.
II wojna światowa była czasem, kiedy zanikły wszelkie jawne obchody świąteczne. W warunkach zmagań z okupantem hitlerowskim 1 maja nabrał nowych cech. W majowe święto 1943 roku odezwy lewicy głosiły: „Niech żyje Pierwszy Maja, dzień walki z najeźdźcą hitlerowskim”. Na Śląsku święto upamiętniały akcje bojowe Gwardii i Armii Ludowej. Szczególnie pamiętny był rok 1944, gdy równocześnie przeprowadzono akcję wykolejania pociągów niemieckich na Śląsku, w Zagłębiu i pod Chrzanowem. W kilka dni po tych działaniach ukazała się odezwa Polskiej Partii Robotniczej: „Bracia Ślązacy! Idziemy do walki o Polskę wolną, suwerenną i demokratyczną”.
Ważne było majowe święto 1945 roku, gdyż zbliżał się koniec wojny i po raz pierwszy ludzie wyszli swobodnie na ulice. W okresie Polski Ludowej święto pierwszomajowe zmieniło swój charakter - zostało upaństwowione i nabrało cech oficjalnych. Wytworzył się ceremoniał państwowych obchodów politycznych z udziałem najwyższych władz, pochodem, defiladą, demonstracją osiągnięć i wierności idei „socjalizmu”. Gdzieś wśród tych oficjalnych obchodów zaginęła piękna idea. A może wróci...